W zamierzchłych latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy ja jako chłopiec biegałem od kiosku do kiosku w poszukiwaniu plastikowych modeli polskich samochodów w skali 1:72, wytwarzanych przez zakłady Ruch (jeszcze w podwarszawskiej Kobyłce), mój ulubiony wówczas zespół Skaldowie śpiewał piosenkę „Króliczek„. Z tekstu piosenki (napisanego przez Agnieszkę Osiecką) wszystkim chyba najbardziej w pamięć zapadła (cytowana zresztą dość często do dziś) fraza, która ujmuje cały sens nie tylko tej piosenki, ale też wielu działań w naszym życiu: „nie o to chodzi by złowić króliczka, aleby gonić go”. W pewnym sensie moje ostatnie zakupy kolejnych modeli do kolekcji pasują do cytowanej frazy jak ulał.
Przez wiele lat, a właściwie od początku mojego zbierania hołdowałem zasadzie, że nie dubluję modeli samochodów w kolekcji i nie kupuję modeli tych samych samochodów w innym kolorze, czy modeli innego producenta. Od reguły tej były oczywiście wyjątki i nie było ich przez pierwszych kilkanaście lat zbierania wcale tak mało, jednak dotyczyły sytuacji kiedy np gorzej wykonany model był zastępowany modelem wykonanym lepiej, zaś model wykonany gorzej był sprzedawany lub wycofywany z kolekcji (taki los spotkał kilkanaście modeli Bburago). Jako odstępstwa od wyżej wymienionej zasady nie traktowałem zakupów modeli tego samego samochodu jednak w różnych wersjach nadwoziowych. Do modelika auta w wersji sedan czasem dokupywałem modelik wersji kombi czy furgon, zdarzało się to jednak dość rzadko. Owszem bywało, że okazyjne kupowałem modelik niemal taki sam jaki już wcześniej miałem i chociaż były one bardzo podobne, zawsze jednak czymś się różniły (kolorem, nadrukami, dachem w wersji cabrio lub jego brakiem, czy chociażby usytuowaniem kierownicy). Po jakimś czasie zazwyczaj jednego z takich modeli po prostu się pozbywałem. Wyjątek od reguły stanowiły modele aut naprawdę legendarnych. Mam w kolekcji po kilka modeli (przeważnie różnych jednak wersji) Volkswagena garbusa, Austina Mini, Porsche 911, Land Rovera czy Citroena 2CV. Mam też kilka modeli Fiata 126. Samochody te były produkowane przez wiele lat i z reguły pierwsza wersja od ostatniej sporo się wyglądem różniła. Dlatego też decydowałem się na zakup kilku modeli takiego auta z różnych okresów jego produkcji.
Modele w skali 1:43 zbieram od 28 lat i modele kupowane na początku mojego zbierania znacznie różnią się od dostępnych obecnie na rynku. W modelarstwie zmieniły się trendy i upodobania, nastąpił też znaczący postęp technologii produkcji modeli. I chociaż wiele modeli sprzed ćwierć wieku trąci myszką, a czasem wygląda wręcz dość prymitywnie, zaś na rynku można znaleźć ich współczesne znacznie lepiej wykonane odpowiedniki, starałem się starych modeli jak tylko się da nie zastępować nowszymi.
Ostatnimi czasy sytuacja się jednak zmieniła. Kolekcja, której wielkość jeszcze 10 lat temu planowałem na ok. 500 sztuk, wartość tę znacznie przekroczyła (zwłaszcza na skutek zakupów tanich i całkiem fajnych modeli z serii gazetowych, jakie się w Polsce od kilku lat ukazują). Przez tak długi okres kolekcjonowania, udało mi się zebrać modele niemal wszystkich aut jakie mi się zawsze podobały, bądź tych, które darzyłem swego rodzaju sentymentem. I tak, jak w cytowanej tutaj piosence choć właściwe „króliczki” zostały już dawno złowione, wciąż gonię za nowymi. Bo cały sens tego mojego kolekcjonowania to właśnie „pogoń za króliczkiem, a nie złowienie go”.
Efektem takiej właśnie pogoni był jeden z moich ubiegłorocznych zakupów, do tej pory nie opisany na blogu.
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Trzy lata temu napisałem tutaj taki oto tekst:
Na początku lat sześćdziesiątych firma BMW miała bardzo poważne problemy. Powodów było kilka: Niespójna paleta produktów, od mikrosamochodu Isetta, poprzez małolitrażowy model 700, po wielką, przestarzałą i niemodną limuzyną 502. Kompletna klapą okazało się wprowadzenie na rynek w połowie lat pięćdziesiątych jednego z najpiękniejszych roadsterów w historii motoryzacji, jakim niewątpliwie był BMW 507 (wyprodukowano tylko 252 egzemplarze). To wszystko „owocowało” brakiem zysków, słabą sprzedażą i kiepską pozycją firmy na rynku. Po zniszczeniach wojennych i utracie zakładów w Eisenach (po wojnie produkowano tam Wartburga) w porównaniu do innych niemieckich marek takich jak Merceds-Benz czy Volkswagen, BMW odradzała się bardzo długo. Sytuacja firmy zaczęła się poprawiać wraz z porządkowaniem palety produktów, które rozpoczął w 1961 roku model 1500. Prawdziwy przełom nastąpił w 1963 roku, gdy na rynek wszedł model 1800 (będący de facto zmodernizowaną nieco wersją BMW 1500). Następnym autem, które przypieczętowało pozycję firmy i odniosło ogromny sukces był mniejszy nieco model 1600-2 z roku 1966.
O ile BMW 1500/1800 nigdy nie budziło we mnie jakichś szczególnych emocji, o tyle model 1600-2 od samego początku był dla mnie jednym z aut, które budziło mój podziw, a modelik którego był dla mnie przedmiotem szczególnego pożądania. Samochód, który dał początek produkowanej do dziś serii 3, był bardzo udany. Był niezbyt duży ale miał świetne proporcje, sportowy charakter i na tle innych aut z tamtej epoki prezentował się naprawdę znakomicie.
Gdzieś w 1998 roku po długich i bezowocnych poszukiwaniach trafiłem modelik BMW 1600-2 w sklepie modelarskim na Świętokrzyskiej. Modelik był biały, pasował do mojej kolekcji jak ulał, jednak do sklepu pojechałem w piątek po pracy i do jego zakupu zabrakło mi 2 złote. Następnego dnia (w sobotę) znów pojechałem do tego sklepu. Niestety nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Modelika już nie było. Spośród kilkunastu Minichampsów (wtedy kosztowały ok. 65 zł) ktoś kupił akurat białe BMW. (Notabene w ubiegłym roku pod wpisem Moto Nostalgia znalazłem komentarz, w którym jeden z czytelników tego bloga przyznał się, że to on kupił wtedy ów biały modelik). Po tej przygodzie poszukiwałem modelika BMW 1600/2002 w inny sposób.
W 2000 roku poprosiłem jednego z kolegów z giełdy w Starej Gazowni, aby kupił mi 2 modeliki firmy Minichamps w Berlinie. Jednym był Wartburg 312, a drugim białe BMW 1600-2. O ile z pierwszym wszystko wyszło dobrze, o tyle w przypadku drugiego modelika kolega się pomylił i tak stałem się właścicielem modelika BMW 2000 czyli auta, na którym mi specjalnie nie zależało (późniejszej i nieco tylko zmienionej wersji wspomnianego tutaj BMW 1500/1800, która na dodatek raczej mi się nigdy nie podobała).
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Na transakcję nie mogę jednak specjalnie narzekać, bowiem do kolekcji nie trafił zwykły modelik firmy Schuco, ale rzadki i oryginalny modelik firmy Doorkey, na bazie którego Schuco produkowało później identyczne modele.
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Dopiero w roku 2002 na giełdzie w Starej Gazowni dopadłem niedrogo (chyba po 30 zł) kilka ciekawych modeli. Kupiłem 3 lekko uszkodzone modele BMW i ciekawy modelik Bugatti EB 110. Na koniec odżałowałem jeszcze 95 zł i od tego samego sprzedającego kupiłem modelik BMW 1600-2 firmy Minichamps choć nie był on w wymarzonym przeze mnie kolorze.
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Modelikiem nie byłem zachwycony choć sporo mnie kosztował. Modelik ma kolor bardzo podobny do modelika BMW 2000. Wolałbym zdobyć modelik w jasnym i żywym kolorze, ale modelika szukałem przez parę dobrych lat, więc w końcu machnąłem ręką i kupiłem taki jaki się trafił. Wreszcie odfajkowałem go na mojej „liście poszukiwanych” jako zakupiony.
Image may be NSFW.
Clik here to view.
W styczniu ubiegłego roku na Allegro pojawił się modelik późniejszej, a właściwie ostatniej wersji tego auta – BMW 2002 tii firmy Auto Art. Zacząłem modelik obserwować, jednak w tym czasie byłem zajęty głównie sprawami remontowym. Modelik był wystawiany chyba 2 razy za 70 zł i nikt go nie kupił. Jakiś czas później trafiła mi się okazja zakupu dokładnie takiego samego modelika. Po krótkich negocjacjach, prawie dokładnie rok temu, kupiłem go za 60 zł. Pojechałem po niego w okolice podwarszawskich Babic i już przy odbiorze zauważyłem, że pudełko jest w stanie zupełnie nienaruszonym. Kiedy w domu rozpakowałem modelik, byłem nim naprawdę zachwycony.
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Piękny lakier, wszystkie liswtwy wokół okien chromowane, a nie malowane srebrną farbką. Listwa wokół nadwozia też jest chromowana i nawet maleńki migacz przedni ma chromowaną obwódkę. Do tego model ma wspaniale odwzorowane podwozie i skręcane koła. Po prostu bajka.
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Kiedy porównałem go z opisanym powyżej modelem BMW 1600-2, ten ostatni miałem ochotę od razu wystawić na Allegro i sprzedać.
Po bliższym przyjrzeniu okazało się, że nowy modelik ma jednak pewną wadę. Lewy reflektor jest wysuniety do przodu w stosunku do prawego o ok 0,7 mm:
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Nie wiem czy jest to błąd montażowy, czy formy odlewniczej. Niestety nie da się z tym nic zrobić. Atrapa została w nadwozie odrobinę krzywo wklejona, ale za to wklejona bardzo czysto i bardzo solidnie. Od tyłu nie ma żadnych bolców i nie da się jej po prostu wypchnąć, tak jak w większości modeli (o ile w ogóle ktoś wie jak przedtem wyjąć z modelika przepięknie i z detalami wykonane przestrzenne podwozie).
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Na szczęście wada nie jest aż tak bardzo widoczna, a z mego wieloletniego kolekcjonerskiego doświadczenia wiem, że tego rodzaju drobne wady ma niemal każdy model.
pozdrawiam
P.S.
A tym, którzy chcą posłuchać jeszcze jednej piosenki Skaldów polecam ten oto stary teledysk (oprócz zespołu) można na nim zobaczyć „żywego” Stara 25 !